poniedziałek, 11 lutego 2019

OPINIA RAVINA - Opinia mydła malinowego | Mydło naturalnie peelingujące ;)

Ostatnio za namową przyjaciółki postanowiłam powoli zacząć swoją przygodę z kosmetykami naturalnym aby sprawdzić jak moje ciało zareaguje na pielęgnację produktami tego typu. Po chwili poszukiwań w internecie trafiłam na firmę Ravina, która zaciekawiła mnie swoimi produktami. Zawsze wydawało mi się, że za takie produkty trzeba zapłacić krocie ale jak się okazało wcale nie jest to kosztowne. Zapraszam więc do przeczytania recenzji dotyczącej mydła naturalnego z peelingiem z pestek malin ;)



Na początku chwilę o marce:
Kosmetyki Ravina - w swojej ofercie Ravina posiada następujące kosmetyki: do pielęgnacji twarzy, do pielęgnacji ciała, do pielęgnacji włosów oraz naturalne mydła jak również produkty do kąpieli. Jako swój główny cel marka stawia przede wszystkim na tradycyjny, naturalny  i ekologiczny skład swoich wyrobów, dzięki któremu mają się one idealnie sprawdzać się u osób posiadających skórę wrażliwą, atopową oraz naczynkową, aczkolwiek myślę, że równie dobrze sprawdzą się przy każdym typie posiadanej skóry oraz cery ;)


Opakowanie mydełka:
Mydło opakowane jest przezroczystą folią z białą nalepką, która zawiera wszystkie niezbędne informacje.  Kostka mydła posiada wytłoczone logo producenta.


Składniki mydła:
ZMYDLONY OLEJ PALMOWY, ZMYDLONY OLEJ KOKOSOWY, ZMYDLONA OLIWA Z OLIWEK EXTRA VIRGIN HISZPAŃSKA, ZMYDLONY OLEJ SŁONECZNIKOWY, GLICERYNA, ZMYDLONY OLEJ RYCYNOWY TŁOCZONY NA ZIMNO, OLEJ PALMOWY, OLEJ KOKOSOWY, OLIWA Z OLIWEK TŁOCZONA NA ZIMNO HISZPAŃSKA, OLEJ SŁONECZNIKOWY, OLEJ RYCYNOWY TŁOCZONY NA ZIMNO, NASIONA MALIN, WODA, GLINKA CZERWONA ECOCERT, WYCIĄG Z MIĘTY.
ZAWARTY W MYDLE OLEJ PALMOWY JEST SUROWYM OLEJEM PALMOWYM BIO 

Jak widać mydło zawiera wyłącznie naturalne składniki ;)

Opis producenta:
Naturalne mydło malinowe o działaniu peelingująco - nawilżającym. Zawarte w produkcie nasiona malin skutecznie złuszczają martwy naskórek, wpływając tym samym na poziom nawilżenia i ochronę skóry ciała. Produkt ten jest w pełni naturalny, tłoczony na zimno, dzięki czemu w procesie produkcyjnym zachowuje wszystkie wartości odżywcze i lecznicze.

Ważne informacje o kosmetykach ravina:
  • zostały przebadane mikrobiologicznie i dermatologicznie
  • są wegańskie - posiada wyłącznie składniki roślinne
  • nie są testowane na zwierzętach
  •   nierafinowane, tłoczone na zimno


Cena i dostępność:
Na stronie kosmetyków Ravina trzeba zapłacić około 13 zł, oczywiście plus koszt wysyłki. Czy warto? Moim zdaniem TAK;) Jeśli chodzi o dostępność to przed wpisem kontaktowałam się ze sklepem w celu zasięgnięcia większej ilości informacji i dowiedziałam się, że firma ta jest dosyć nowa na rynku i produkty te dostępne są obecnie tylko w sklepie internetowym ale według założenia w najbliższych latach pojawią się na sklepowych półkach. 


Podsumowując:
Moim zdaniem bardzo dobre mydło. Nie przesusza jak standardowe mydła. Jest idealne jeśli  ktoś zmagacie się z suchą skórą (a zimą to bardzo ważne). Moim zdaniem bardzo dobrze złuszcza zrogowaciały naskórek (a przy tym następuje to w sposób naturalny, wykorzystując drobniutkie pestki malin), bardzo dobrze się pieni i łatwo rozpuszcza w dłoniach. Jedną z najważniejszych cech dla mnie jest fakt, że mydło zgodnie z deklaracją producenta posiada wyłącznie naturalny skład, nie tak jak w przypadku wielu drogeryjnych ,,kosmetyków naturalnych'', które deklarują swą naturalność wyłącznie na zewnętrznej stronie etykietki, a po głębszej analizie składu okazuje się, że złapaliśmy się na zwyczajny chwyt marketingowy...

W kilku słowach: jak najbardziej polecam, ja się z tym mydełkiem naprawdę polubiłam ;)

Dla zainteresowanych zostawiam link do miejsca, w którym zakupiłam mydełko: Mydło Naturalne



















Isana Professional - olejek arganowy

Jeżeli chodzi o intensywną pielęgnację włosów, to raczej omijam drogerię i kupuje zaufane, naturalne kosmetyki, często niespotykane stacjonarnie, albo sięgam do domowych sposobów (miód, soda, jajko, oleje). Po tym jednak jak ostatnio skończyło mi się większość kosmetyków (wszystkie na raz i wszystkie nagle, niespodziewanie – znacie to, prawda? ;) ), chciałam znaleźć coś szybko, bez czekania na przesyłkę. Na pomoc przyszedł niezawodny Rossmann :) i kuracja do włosów olejkiem arganowym, marki Isana. Koszt? 5zł.


Wzięłam złotą tubkę zupełnie w ciemno. Bo pasowała kolorystycznie do olejku. Kiedy po zakupie poczytałam opinię na KWC zaczęłam się zastanawiać, czy to nie jakaś akcja marketingowa. Od razu więc wypróbowałam i… następnego dnia nie mogłam przestać dotykać swoich włosów! :) Były miękkie, gładkie i pachnąąąące! Jak dla mnie drogeryjny HIT za niecałe 5 zł! <3

Można używać go na różne sposoby. Producent podpowiada 3 możliwości:
przed myciem (ja stosuję jako dodatek do olejów),
na umyte włosy (ze spłukiwaniem lub bez spłukiwania 2w1),
na suche włosy, do stylizacji (tutaj się nie wypowiem, bo nie wiem).

Przed myciem jako wspomaganie olejowania sprawdził się idealnie. Świetnie wyglądały też włosy po zastosowaniu kuracji jako odżywki. Używam także tego produktu na końcówki włosów, zamiast serum.

Skład:
Robiąc niewielki research na innych blogach, zauważyłam zbiorowe narzekanie na skład produktu. Zdaję sobie również sprawę z tego, że nie jest on rewelacyjny, bo tak naprawdę olej pojawia się dopiero na 6. miejscu w składzie, ale skoro robi dobrze naszym włosom? ;) Tak więc po kolei. Co znajdziemy wewnątrz produktu?
Aqua – Woda :)
Cetearyl Alcohol – alkohol pełniący funkcję zmiękczającą (nie mylić z denatem). Jest emolientem, który tworzy na powierzchni skóry i włosów warstwę okluzyjną zapobiegającą nadmiernemu parowaniu wody z tych powierzchni. Zmiękcza i wygładza skórę i włosy.
Glycerin – gliceryna. Utrzymuje wilgoć, ułatwia przenikanie substancji aktywnych. Jest substancją nawilżającą.
Isopropyl Palmitate – Palmitynian izopropylu. Jest suchym emolientem, który tworzy na powierzchni skóry i włosów warstwę okluzyjna zapobiegającą nadmiernemu parowaniu wody z tych powierzchni.
Propylene Glycol – o humektant, który tworzy wilgotny, nie wysychający film nawilżający.
Prunus Amygdalus Dulcis Oil – jest olejem otrzymywanym z dojrzałych nasion słodkiego migdałowca, Prunus amygdalus dulcis, Rosaceae. Składa się przede wszystkim z glicerydów kwasów tłuszczowych. Jest bardzo dobrym emolientem, stosowany także w leczeniu egzemy, łuszczycy oraz do skóry suchej, swędzącej i podrażnionej.
Argania Spinosa Kernel Oil – olej arganowy
Panthenol – Zwiększa szybkość wzrostu i grubości włosów. Powoduje wzrost elastyczności, nawilżenia i połysku włosów co zmniejsza tendencja do rozszczepiania końcówek oraz ułatwia rozczesywalność fryzury.

+ substancje zapachowe

Kurację kupiłam razem z olejkiem (+/- 15 zł) , też marki Isana. W duecie spisują się naprawdę dobrze..


Ile olejku jest w olejku do włosów Isana Hair Professional? ;)
Cyclopentasiloxane, Cyclomethicone – suche emolienty zapobiegające nadmiernemu parowaniu wody z włosów,
Dimethiconol – zapobiega nadmiernemu parowaniu wody z włosów i skóry. Nadaje połysk. Odbudowuje barierę lipidową skóry po myciu – substancja renatłuszczająca. Ma działanie regenerujące.
Helianthus Annuus Hybrid Oil – olej wytworzony z nasion hybrydowego szczepu słonecznika, zawierający głównie oleinowy kwas tłuszczowy, odmienny od oleju z pestek słonecznika.
Helianthus Annuus Seed Oil – olej wyciskany z nasion słonecznika,
Argania Spinosa Kernel Oil – olej arganowy,
Benzyl Salicylate – środek pochłaniający promienie UV
+ substancje zapachowe.

Polecam wszystkim, którzy chcą poprawić wygląd swoich włosów, a bliżej im do Rossmanna niż oczekiwania na przesyłkę naturalnych indyjskich olejków. Ja aktualnie czekam na swoje, a w międzyczasie moje włosy raczą się produktami marki Isana i w podziękowaniu odpłacają mi blaskiem i miękkością :)

Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii! Jeżeli miałyście do czynienia, z którymś z tych kosmetyków, to koniecznie dajcie znać jak sprawdziły się u Was! :)

Odżywka Jantar

Odżywki Jantar na pewno nie muszę przedstawiać nikomu, kto chociaż trochę interesuje się tematem pielęgnacji włosów. Kilka miesięcy temu w moje ręce wpadła nowa wersja odżywki – ze zmodyfikowanym składem oraz w nowej odsłonie – w plastikowej buteleczce z długo wyczekiwanym atomizerem. Komfort nakładania zwiększył się przynajmniej kilkukrotnie, ale czy działanie wciąż jest równie skuteczne?


Odżywka Jantar w założeniu jest przeznaczona do włosów delikatnych, cienkich, słabych i z tendencją do przetłuszczania. Aplikuje się ją na skórę głowy oraz włosy – głównie zniszczone i osłabione. Dzięki nowemu opakowaniu aplikacja jest o wiele prostsza. Jeszcze niedawno produkt był zamykany w szklanych buteleczkach. Używając go, należało wylać trochę płynu na dłonie, a następnie wmasować w skórę głowy. Można było oczywiście przelać produkt do opakowania z atomizerem (u mnie często szybciej się kończył niż zdążyłam zorganizować takie opakowanie;)).

Po odżywkę/wcierkę Jantar sięgałam zawsze w porze jesienno-zimowej. Niestety, to okres typowo osłabiający kondycję włosów. I tak było także u mnie. Zdarza się, że w tym czasie włosy gubię garściami. Nietrudno się domyślić, że najgorzej jest podczas rozczesywania włosów po myciu. W tym roku także jesień zaczęła się w ten sposób. Ucieszyłam się więc z nowej wersji produktu i wpisałam ją na listę ‚must try’!
Kilka słów o składzie:

Skład odzywki Jantar nie zmienił się znacząco. Wciąż zawiera substancje stymulujące wzrost włosów: Trichogen, Polyplant Hair, aktywny biologicznie wyciąg z bursztynu oraz witaminy A, E, F i d-pantenol oraz składniki ogólnie wzmacniające włosy i odżywiające je.


SKŁAD:
AQUA, PROPYLENE GLYCOL, GLUCOSE, AMBER EXTRACT, HEDERA HELIX EXTRACT, LAMIUM ALBUM EXTRACT, ARNICA MONTANA EXTRACT, CHAMOMILLA RECUTITA (MATRICARIA) FLOWER EXTRACT, ARCTIUM MAJUS EXTRACT, CALENDULA OFFI­CI­NA­LIS FLOWER EX­TRACT, PINUS SYLVESTRIS (PINE) BUD EXTRACT, ROSMARINUS OFFICINALIS EXTRACT, SALVIA OFFICINALIS EXTRACT, EUPHRASIA OFFICINALIS EXTRACT, CALENDULA TROPAEOLUM MAJUS (NASTURTIUM) FLOWER EXTRACT, CITRUS MEDICA LIMONUM PEEL EXTRACT, ARGININE, BIOTIN, ZINC GLUCONATE, ACETYL TYROSINE, NIACINAMIDE,PANAX GINSENG EXTRACT, HYDROLYZED SOY PROTEIN, CALCIUM PANTOTHENATE,ORNITHINE HCL, POLYQUATERNIUM – 11, CITRULLINE, PEG- 12 DIMETHICONE, GLUCOSAMINE HCL, PANTHENOL, GLYCERYL LAURATE, TOCOPHEROL, LINOLEIC ACID, RETINYL PALMITATE,POLYSORBATE 20, PEG-20, ZINC PCA, ACRYLATES C10-C30 ALKYL ACRYLATE CROSSPOLYMER, TRIETHANOLAMINE, DIAZOLIDINYL UREA, IODOPROPYNYL BUTYLCARBAMATE, PARFUM, HEXYL CINNAMAL, LIMONENE, LINALOOL

Na moje włosy Jantar działa idealnie. Przestałam zapuszczać włosy licząc każdy dodatkowy centymetr, ale widzę szybszy wzrost (niestety, zwłaszcza na odrostach ;) ). Włosy się wzmocniły, zmniejszyło się ich wypadanie. W nowej wersji widzę dwie nowe zalety produktu:
łatwa aplikacja,
nowa formuła nie obciąża włosów.

Jantar ma delikatny zapach, nie/stety:) nieco męski. Zauważyłam też, że włosy po zastosowaniu wcierki wieczorem, następnego dnia są lekko uniesione u nasady.

Producent zaleca używanie odżywki przez 4 tyg. codziennie, później 2 razy w tygodniu w celu wzmocnienia efektu. Ja używałam produktu kilka razy w tygodniu, a zauważyłam satysfakcjonujące efekty. Za pomocą aplikatora nanosiłam odżywkę na skórę głowy, następnie wmasowywałam produkt. To bardzo istotny element. W połączeniu z odżywką, dotleniamy cebulki włosów i pobudzamy je, co ma także ogromny wpływ na skuteczność kuracji.

Reasumując:
Czy polecam nową wersję wcierki Jantar z atomizerem?

Jak najbardziej, zwłaszcza teraz, w okresie wzmożonego osłabienia włosów większości z nas.

W świetnej cenie znajdziemy je w znanych i popularnych drogeriach internetowych oraz często w … Biedronce. Ceny wahają się od 7 do ok. 15 zł.

Maska drożdżowa na porost włosów


O tym, że drożdże mają zbawienny wpływ na porost włosów miałam okazję już się przekonać. Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o piciu drożdży zachęcam Was do lektury wpisu na ten temat:

WŁOSY: 4 cm w 2 m-ce!


Nie wszystkich jednak picie drożdży przekonuje. Przyznam, że wtedy byłam w sytuacji, kiedy przyśpieszenie tempa wzrostu włosów było jednym z moich głównych celów urodowych. Tylko dlatego skusiłam się na tę metodę. Aktualnie, kiedy moje włosy są już dłuższe, picie drożdży wydaje mi się zbyt zajmujących sposobem. W związku z tym na wzmocnienie włosów sięgnęłam po kultowy produkt w tej kategorii – drożdżową maskę od Bania Agafii.

O drożdżowej masce do włosów Babuszki Agafii, której zadaniem jest pobudzenie wzrostu słyszała chyba każda osoba, której celem jest zapuszczenie włosów. Mi również wpadł ten produkt w oko już dłuższy czas temu. Nie miałam wcześniej motywacji do jego kupienia, dopóki nie skończyły mi się moje ulubione odżywki i nie zaczęłam szukać czegoś, co także wzmocni włosy. Wybór padł na maskę drożdżową.

Wybierając ten produkt należy zwrócić uwagę na kraj pochodzenia maski. Ta, która jest wyprodukowana w Federacji Rosyjskiej ma inny skład niż wyprodukowana w Estonii. Z tego, co się orientuję szata graficzna jest taka sama, łatwo więc się pomylić.

Co znajdziemy w składzie drożdżowej maski wyprodukowanej w FR?

INCI: Aqua with infusions of: Yeast Extract, Betula Alba Juice; enriched by extracts: Inula Helenium Extract, Arctostaphylos Uva Ursi Extract, Silybum Marianum Extract, Cetrimonium Chloride, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Guar Gum; cold pressed oils: Triticum Vulgare Germ Oil, Ribes Aureum Seed Oil, Pinus Sibirica Cone Oil, Rosa Canina Friut Oil, Ascorbic Acid, Panthenol, Glucosamine, Citric Acid, Parfum, Benzoic Acid, Sorbic Acid.

Drożdże piwne (Yeast Extract) – poprawiają strukturę włosa, wzmacniają, przyśpieszają wzrost. Sok brzozowy (Betula Alba Juice) – wzmacnia cebulki włosowe, nadaje włosom blask, zapobiega wypadaniu. Oman wielki (Inula Helenium Extract) – działa antyseptycznie i przeciwbakteryjnie. Mącznica lekarska ( Arctostaphylos Uva Ursi Extract) – znakomity naturalny antyseptyk. Ostropest plamisty (Silybum Marianum Extract) – łagodzi stany zapalne i hamuje zmiany skórne oraz oleje z zimnego tłoczenia: – Olej z kiełków pszenicy (Triticum Vulgare Germ Oil) – regeneruje wnętrze włosów, odtwarza naturalną osłonkę i wygładza ich powierzchnie. Chroni przed nadmierną utratą wody oraz promieniowaniem UV. Olej z nasion białej porzeczki (Ribes Aureum Seed Oil) – wykazuje działanie przeciwzapalne, intensywnie odżywia włosy. Olej z orzeszków cedrowych (Pinus Siberica Cone Oil) – ogranicza łojotok, zwalcza łupież, stymuluje krążenie podskórne i przeciwdziała wypadaniu włosów. Olej z owoców dzikiej róży ( Rosa canina Fruit Oil) – odżywia, nawilża i uelastycznia włosy[/blockquote]

W masce nie znajdziemy silikonów ani parabenów. Skład jest bardzo przyjemny.

Zgodnie z zaleceniami producenta, produkt należy nakładać na całą długość włosów i trzymać jedynie przez ok. 1-2 min. Tak też najpierw zrobiłam. Za pierwszym razem maska nawet się sprawdziła – włosy były sypkie, lekkie, miękkie w dotyku. Idąc za ciosem, w ten sam sposób nałożyłam produkt kolejnym razem. Po tej aplikacji już wiedziałam, że na dłuższą metę odżywka się u mnie nie sprawdzi.

Mam wysokoporowate włosy, które nie znoszą wprost protein. Po drugiej aplikacji proteinowej maski, włosy wyglądały jak miotła… Wgłębiłam się w skład, poczytałam kilka forumowych porad i przeprosiłam się z maską. Tym razem używałam jej jedynie na skórę głowy.

Nakładana w ten sposób odżywka posłużyła mi przez długi czas. Czytałam wiele o tym, że maska jest niewydajna – używana jedynie na skórę głowy, wystarcza na długo.Po ok. 2 miesiącach regularnego stosowania wybrałam się na podcięcie końcówek i odświeżenie cięcia. Dopiero w mocnym świetle wnętrza salonu fryzjerskiego zorientowałam się, jak szybko urosly mi włosy – nie trudno się domyślić, że widac to bylo po odrostach (na szczęście w świetle dziennym nie rzucało się to bardzo w oczy). Od razu uświadomiłam sobie, co jest sprawcą tego pobudzenia tempa wzrostu włosów.

Przez ok. 2 m-ce regularnego stosowania, włosy urosły mi o wiele więcej niż rosną przeciętnie. Ponieważ nie spodziewałam się takiego efektu (i nawet na niego nie czekałam), byłam bardzo mile zaskoczona. Przyrost w tym czasie to ok. 3-4 cm.

Jeżeli więc wciąż nie wyprobowałyście tego produktu, a wciąż szukacie alternatywy dla napoju drożdżowego, to koniecznie musicie przetestować maseczkę drożdżową Babuszki Agafii.

Jedyne, co przeszkadzało mi podczas jej stosowania to zapach. I naprawdę dziwię się, że blogerki porównują go do… ciasteczek. Nie wiem z jakimi ciastkami miały te osoby przyjemność, ale ja na szczęście nigdy na takie nie trafiłam ;)

Zapach szybko się ulatnia i nie pozostaje na włosach, uffff!

Maskę dostaniecie na pewno w większości drogerii internetowych w zniewalającej cenie ok. 8-10 zł / 300 ml


WARTO SPRÓBOWAĆ!

EVELINE LIQUID CONTROL HD


Ciepła wiosna i lato to czas, kiedy szczęściary z idealną cerą mogą zupełnie zrezygnować z podkładu. Tymczasem ja szukam lżejszych zamienników i zazwyczaj je znajduje. Tym razem w ręce wpadł mi podkład Eveline Liquid Control HD, który niestety do szczególnie lekkich nie należy, ale efekt jaki tworzy jest FENOMENALNY!


Po kosmetyki marki Eveline nie sięgam zbyt często. Kilka produktów totalnie się na mnie nie sprawdziło, przez co straciłam jakąkolwiek ciekawość nowości tej marki. Dopóki nie zobaczyłam produktu, który opakowaniem bardzo przypominał jeden z – pewnym czasie – moich ulubionych podkładów, czyli podkład w płynie Catrice HD.
EVELINE LIQUID CONTROL HD – obietnice producenta

Na początek kilka słów od producenta:
LIQUID CONTROL posiada lekką formułę, która nie zatyka porów i nie obciąża skóry. Dzięki temu cera pozostaje aksamitna w dotyku, ale może również oddychać – podkład okrywa twarz niczym druga skóra. Innowacyjny podkład od marki Eveline charakteryzuje się niespotykaną lekkości, która doskonale stapia się z cerą, podkreśla jej piękno i minimalizuje niedoskonałości. Podkład utrzymuje się na skórze nawet do 24 godzin i zapewnia średnie krycie.
• Doskonale lekka formuła, która nie zatyka porów i nie obciąża nadmiernie skóry.
• Podkład sprawia, że twarz wygląda nieskazitelnie, a wszelkie niedoskonałości zostają ukryte.
EVELINE LIQUID CONTROL HD – MOJE WRAŻENIA

Na opakowaniu widnieje napis: „Przed użyciem wstrząsnąć” i jak najbardziej do tego powinniśmy się dostosować. Wtedy produkt na pewno otrzymamy w takiej formule, w jakiej oryginalnie powinniśmy używać.

Sama konsystencja jest lejąca, dość wodnista. To jak najbardziej tłumaczy uzasadnienie dołączenia pipety (czasami mam wrażenie, że część podkładów ma pipetę tylko dlatego, że taki format jest teraz na czasie).

Produkt bezpośrednio z pipety aplikuję na twarz, a następnie rozprowadzam go za pomocą gąbeczki.

Eveline Liquid Control dość szybko zastyga, jednak nie na tyle szybko, żeby sprawiało to jakieś problemy przy normalnym nakładaniu. Znam takie podkłady, przy których trzeba nauczyć się nakładać je naprawdę szybko, w tym przypadku wciąż jest ok. No, ale nie polecam jakoś specjalnie się ociągać ;)

KRYCIE
Producent określa krycie podkładu jako średnie. Po części się zgadzam i przetestowałam to. Kolejne warstwy świetnie budują krycie nie tworząc efektu maski, ale podkład staje się coraz bardziej widoczny. Jedna warstwa – dla mnie jest optymalna i naprawdę daje efekt „drugiej skóry”. Jeżeli moja cera tego potrzebuje, to w wybrane miejsca dokładam oczywiście korektor. Co ciekawe, przy używaniu tego podkładu zrezygnowałam z pudru. Czasami oprószę nim wyłącznie strefę T.
TRWAŁOŚĆ
Uważam, że podkład jest trwały, bo spokojnie wytrzymuje 8-10 godz. szaliki, czy golfy niestety delikatnie go ścierają, ale to akurat zdarza się nawet najlepszym…
NAJWAŻNIEJSZE!
Nie zauważyłam po nim wysypu żadnych niedoskonałości, podkład nie zapchał mi cery. Skóra oddycha i ma się dobrze. Podkład nadaje aksamitne wykończenie, wtapia się w skórę i wygląda bardzo naturalnie.

Znajdziecie go w większości drogerii, także stacjonarnych: Hebe, Rossmann.

I cena też jest bardzo przystępna. Szukacie wciąż podkładu idealnego?

Koniecznie go wypróbujcie!

Jak walczyć z kompleksami ?

Kompleksy, to coś, co – bez grama przesady – naprawdę potrafi negatywnie wpłynąć na codzienne życie. Niska samoocena, brak pewności siebie, brak akceptacji ze strony społeczeństwa, wyśmiewanie rówieśników – zwłaszcza na etapie dojrzewania. Wszystko to wpływa na to, jacy jesteśmy i co osiągniemy w życiu.


Nie jestem zwolenniczką ingerowania w naturę na siłę – po to, aby uzyskać aprobatę społeczeństwa, czy po to, aby podążać za ideałem piękna wpajanym nam przez media. Jestem natomiast zwolenniczką poprawy natury w przypadku, gdy problem przesłania nam trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość, blokuje nas i skutecznie obniża samoocenę. Jednym z takich „przypadków” jest moja bliska koleżanka. Przeczytajcie, co ma Wam do powiedzenia! :)

ODSTAJĄCE USZY OD ZAWSZE BYŁY MOIM NAJWIĘKSZYM KOMPLEKSEM. JUŻ NIE CHODZIŁO O TO, ŻE PORÓWNYWAŁAM SIĘ Z INNYMI, CZY Z BÓLEM PRZEGLĄDAŁAM KOLOROWE PISEMKA PEŁNE IDEALNYCH, PODRASOWANYCH W PROGRAMACH GRAFICZNYCH KOBIET. PO PROSTU WIDZIAŁAM I CZUŁAM JAK INNI NA MNIE PATRZĄ. WIECZNIE ROZPUSZCZONE WŁOSY, CIĄGLE NATAPIROWANE (MAM ICH NAPRAWDĘ MAŁO – KAŻDY PODMUCH WIATRU BEZ SKRUPUŁÓW UKAZYWAŁ PRAWDZIWE OBLICZE MOICH USZU). NIESTETY, ALE W TYM MOMENCIE JUŻ WIEM, ŻE MOGĘ TO NAPISAĆ – CZUŁAM SIĘ INNA, GORSZA. BLOKOWAŁO MNIE TO NA TYLE, ŻE NAWET ODPOWIEDZI USTNE, GDY PATRZYŁA NA MNIE CAŁA KLASA, BYŁY DLA MNIE NIEMAŁYM PRZEŻYCIEM.NIE WSPOMINAJĄC O ROZMOWACH KWALIFIKACYJNYCH CZY KOLEJNYCH ETAPACH KONKURSÓW MUZYCZNYCH, W KTÓRYCH BRAŁAM UDZIAŁ.

JAK NIETRUDNO SIĘ DOMYŚLIĆ, KOSZT KOREKCJI USZU NIE NALEŻY DO NAJTAŃSZYCH, ALE NIEKTÓRE KLINIKI OFERUJĄ GO W CENIE JUŻ OD 1700 ZŁ. JA UZNAŁAM, ŻE WART JEST KAŻDYCH PIENIĘDZY. W MOIM PRZYPADKU BYŁA TO INWESTYCJA W DOBRE SAMOPOCZUCIE, WYGLĄD I W WYSOKĄ SAMOOCENĘ. TAK WIĘC, GDY TYLKO UDAŁO MI SIĘ ZDOBYĆ LEPSZĄ PRACĘ, WIĘKSZOŚĆ PIENIĘDZY ODKŁADAŁAM NA TEN CEL.

JAK SIĘ OKAZAŁO, TAK NAPRAWDĘKOREKTA ODSTAJĄCYCH USZU TO KRÓTKI, BEZBOLESNY ZABIEG, KTÓRY ODBYWA SIĘ W ZNIECZULENIU MIEJSCOWYM ( U DZIECI STOSUJE SIĘ ZNIECZULENIE OGÓLNE, CELEM MINIMALIZACJI OGÓLNEGO LĘKU) I NIE WYMAGA NAWET POBYTU W SZPITALU.JUŻ PO 2-3 GODZINACH MOŻNA WRÓCIĆ DO DOMU. Z POWODZENIEM MOŻNA WYKONYWAĆ GO TAKŻE U DZIECI. NACIĘCIE PODCZAS ZABIEGU JEST WYKONYWANE W TAKI SPOSÓB, ABY POWSTAŁA BLIZNA BYŁA ZUPEŁNIE NIEWIDOCZNA.

PRZED PODJĘCIEM DECYZJI NIEZBĘDNA JEST OCZYWIŚCIE KONSULTACJA Z CHIRURGIEM. PAMIĘTAJCIE, ŻEBY W TYM CZASIE ZADAĆ WSZYSTKIE NURTUJĄCE PYTANIA. PIERWSZA, NAJWAŻNIEJSZA ZASADA – W TAKIM PRZYPADKU NIE MA GŁUPICH PYTAŃ. NIE BÓJCIE SIĘ PYTAĆ :)

WIEM, ISTNIEJE MNÓSTWO SPOSOBÓW NA WALKĘ Z KOMPLEKSAMI W INNY SPOSÓB. ZNAM TEŻ (POZNAŁAM NA „WŁASNEJ SKÓRZE”) OPINIĘ CZĘŚCI SPOŁECZEŃSTWA CO DO INGERENCJI W NATURĘ. UODPORNIŁAM SIĘ. MOI NAJBLIŻSI OCZYWIŚCIE ZAAKCEPTOWALI MÓJ ZABIEG, NIE WIDZIELI W TYM PROBLEMU. NAWET MOJA MAMA, KTÓRA JEST PRZECIWNA ZABIEGOM PLASTYCZNYM. NOWI ZNAJOMI – NIE MAJĄ POJĘCIA, JAKI DAWNIEJ MIAŁAM PROBLEM Z POZNAWANIEM LUDZI, ZDOBYWANIEM NOWYCH KONTAKTÓW, JAK BARDZO BYŁAM NIEŚMIAŁA I ZAMKNIĘTA W SOBIE „TYLKO” ZE WZGLĘDU NA… USZY.

NIE CHCĘ ZACHĘCAĆ WAS DO INWAZYJNYCH ZABIEGÓW PLASTYCZNYCH. ZACHĘCAM WAS NATOMIAST DO DROBNYCH KOREKT, KTÓRE ZMIENIĄ WASZE ŻYCIE O 180 STOPNI. Z ZAMKNIĘTEJ W SOBIE, ZAKOMPLEKSIONEJ NASTOLATKI, STAŁAM SIĘ PEWNĄ SIEBIE KOBIETĄ O NAJŁADNIEJSZYCH USZACH NA ŚWIECIE (TAK, TEGO JESTEM PEWNA;) ) . TERAZ MOGĘ WSZYSTKO! :)

Niebywałe, jak jeden szczegół, który dla jednych może wydawać się mało istotny, dla innych ma ogromny wpływ na codzienne życie. Wiem coś o tym. Mój problem jest jednak związany nie tylko z kwestią estetyczną, ale i medyczną. Odstające uszy oraz ich korekta wciąż często jest traktowany jako „widzimisię”. Jeżeli planujecie taki zabieg i chcecie poznać jak najwięcej szczegółów i zebrać jak najwięcej informacji na jego temat, to zachęcam Was do zapoznania się z tym tekstem: https://www.tourmedica.pl/zabiegi/korekcja-odstajacych-uszu/

A sama mam nadzieję, że wkrótce podejście do tego rodzaju zabiegów medycyny estetycznej ulegnie w końcu zmianie. :)

Podsumowując, jeżeli są wśród Was osoby, które wciąż zastanawiają się nad zabiegiem korekty odstających uszu, albo mają już doświadczenie w tej kwestii to zachęcam do publikowania komentarzy.

Przepis na białe grzane wino

Zawsze powtarzam, że zrelaksowana kobieta, to szczęśliwa i piękna kobieta. Starajcie się szukać w życiu balansu tak, żeby mieć czas zarówno na pracę i obowiązki, jak i na relaks i przyjemności. Jak urozmaicić sobie zimowy, wieczorny relaks? Jeżeli nie masz nic przeciwko alkoholowi, to polecam przyrządzić sobie smaczny, rozgrzewający grzaniec. Tym razem z… białego wina.


Przepis na białe grzane wino
Grzaniec zazwyczaj kojarzy nam się z czerwonym winem, prawda? Przyznam, że ja dopiero niedawno odkryłam smak białego grzanego wina. Odpowiednio przygotowany jest naprawdę pyszny!

Składniki:
  • butelka białego, półwytrawnego wina,
  • kardamon (szczypta),
  • cynamon, wanilia (1-2 laski),
  • 1 pomarańcza
  • łyżka goździków
  • gałka muszkatołowa (szczypta)


WYKONANIE:
Przelej wino do garnka i zacznij je podgrzewać. W trakcie podgrzewania dodaj cynamon, goździki, gałkę muszkatołową, pomarańczę (1-2 plasterki zostaw do udekorowania).

Z laski wanilii wydrąż pastę i dodaj do grzańca. Pamiętaj o tym, żeby nie zagotować wina. Zdejmij garnek z ognia, kiedy wino będzie wystarczająco ciepłe, zanim zacznie wrzeć.

Przy przelewaniu wina do kubków/szklanek/kieliszków użyj drobnego sitka. Do naczynia, z którego będziesz serwować wino dodaj kawałki pomarańczy, laskę wanilii, goździki.

Polecam na długie, zimowe wieczory!